wtorek, 26 kwietnia 2016

Dlaczego osobowość jest ważna dla rozwoju esencji?

Weźmy Kazanie na Górze i spróbujemy zrozumieć co ono oznacza. Jak było powiedziane wcześniej, "religia" - jak to jest nazywane - to znaczy psychologiczne nauczanie Chrystusa o rozwoju człowieka i jego transformacja w nowego człowieka, jest związana z rozwojem esencji po uformowaniu osobowości. Człowiek, w którym bogata osobowość uformowała się przez doświadczenie, edukację i zainteresowania, jest "człowiekiem bogatym" w osobowość. Ale esencja pozostaje pusta. Dla jej rozwoju, osobowość musi stać się pasywna. (...) Bardzo ważne by każdy w pracy rozumiał co znaczy ten paragraf. To oznacza, że religia w prawdziwym sensie (i chodzi tu tylko o chrześcijaństwo, bo je znamy) odnosi się do trzeciego poziomu rozwoju człowieka, tworzenia pasywnej osobowości tak by esencja mogła rosnąć. Muszę powtórzyć, że prawdziwe znaczenie ewangelii nie ma nic wspólnego z życiem. Jej nauczanie rozpoczyna się w punkcie, w którym osobowość już się ukształtowała i odnosi się do trzeciego poziomu. Człowiek musi rozwinąć osobowość przez działania w życiu. Ta praca czasem nazywa się drugą edukacją. Pierwsza edukacja jest edukacją, którą daje nam życie. Im osoba jest lepiej wykształcona przez życie, im więcej się uczy, im jest inteligentniejsza, bardziej doświadczona, która więcej wie o ludziach i sprawach, im lepiej potrafi wyrazić siebie, im jest bardziej zdolna do użycia różnych stron życia, im więcej wie o manierach, tym lepiej dla niej. (...) To kształtuje osobowość (...) To jest bezpośrednio porównywalne z tworzeniem się masy pożywienia wokół pestki. Orzech ma wewnętrzną część, która może rosnąć, ale nie może urosnąć dopóki nie zostanie otoczona masą odżywczego materiału, tak jak jajko zawiera ziarno otoczone przez żółtko. Weźmy następny przykład: jak kura może rosnąć dopóki wszystkie substancje jej nie otoczą by ją wykarmić? I pamiętajmy, że to rośnie wewnątrz skorupy jajka i w końcu ujawnia się kompletna kura. (...) Los żołędzi to jedna rzecz, ale los dębów to inna rzecz i człowiek, otoczony przez osobowość, przypomina żołędzia i cierpi tę samą dolę, dopóki nie zacznie rosnąć, a wzrost w człowieku musi odpowiadać temu co nazywamy trzecim poziomem po osobowości, która uformowała się wokół esencji. (...) Dopóki nie zrozumiemy bardzo jasno tego trzeciego poziomu - rozwój żołędzia w drzewo przez żyjącą esencję albo ziarno żywiące się substancjami utworzonymi wokół - nigdy nie zrozumiemy o czym jest ta praca, ani o czym mówi Ewangelia (...)
Czy zaczynasz rozumieć co to znaczy? (...) Możesz zorganizować najlepszą możliwą naukę ekonomii, historii, literatury itd., ale stworzy to tylko osobowość człowieka; nie może doprowadzić to do ostatecznego rozwoju człowieka. I może teraz jaśniej rozumiesz, dlaczego istnieją, w życiu, dwa rodzaje wpływów na człowieka (...) Jeden rodzaj wpływu jest nazywany wpływem A: są one stworzone przez życie i są formą edukacji, która należy do do okresu, w którym się wychowaliśmy, wszystkie punkty widzenia, które należą do określonego wieku, w którym człowiek się urodził. Te wpływy A tworzą osobowość w nim. Ale są też wpływy ponadczasowe. Dla nas Ewangelia i jej nauczanie są głównym tego przykładem. Są to wpływy B, które mówią zawsze o tym samym - o trzecim poziomie rozwoju człowieka, w którym esencja zaczyna rosnąć kosztem osobowości. 


Kazanie na Górze jest zapewne jednym z najtrudniejszych fragmentów Ewangelii do przełknięcia dla chrześcijan. O hipokryzji ludzi, którzy uważają się za chrześcijan, sporo pisze Uspienski i Gurdżijew, więc nie będę się o tym rozprawiał. Nicoll wyjaśnia paradoksalność takich fragmentów Ewangelii. Weźmy choćby pierwsze zdanie Jezusa: "Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie." Ci, którzy czują wewnętrzną pustkę, są wywyższeni, bo mają potencjał do rozwoju, czyli do trzeciego poziomu.
Z kolei przypowieść o synu marnotrawnym paradoksalnie chwaliła człowieka nieposłusznego, który najpierw roztrwonił majątek, a potem przyszedł się kajać.  Mamy tu do czynienia z alegorią rozwiniętej osobowości, która popełnia błędy i dopiero porażki pozwalają jej zrozumieć, że musi wrócić do esencji. Nicoll stwierdza, że rozwój osobowości jest niezbędny do rozwoju esencji i że bogatsza osobowość, tym lepiej. Ktoś się spyta: dlaczego lepiej. Odpowiedź jest taka, że mając bogatszą osobowość, możemy się jej więcej pozbyć, tzn. możemy więcej odrzucić. (Syn Marnotrawny musiał alegorycznie stracić majątek). Osobowość może stać się wtedy pasywna. Osobowość stanowi miąższ otaczający pestki czy ziarna. Jej elementami są nauka i doświadczenie życiowe. Dopiero na tej bazie może zacząć rozwijać się esencja. Jednak rozwój esencji, nawet jeśli ma już tę bazę, nie zachodzi samoczynnie. Potrzebna jest Praca, tzn. system oparty na pewnych zasadach, które nie pochodzą ze zwyczajnego życia. Systematyzując źródła rozwoju, mamy dwa rodzaje wpływów: A i B. Wpływy A pochodzą ze zwykłego życia i tworzą osobowość, zaś wpływy B pochodzą z systemu Pracy i tworzą rozwiniętą esencję.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Esencja i osobowość

Jak było powiedziane, człowiek urodził się jako esencja i ona wyłania prawdziwą jego część, z której może naprawdę rosnąć i rozwijać się. Ale ta część w nim może rosnąć tylko w bardzo małym stopniu. Nie ma ona siły do dalszego rozwoju sama przez się, powiedzmy, po trzecim, czwartym lub piątym roku życia. Nazwijmy to pierwszym stopniem człowieka. To znaczy, pierwszy stopień człowieka jest czystą esencją, która samoistnie zdolna jest osiągnąć pewien rozwój, ale bardzo szybko osiąga taki punkt, po którym nie może się już rozwijać. (...) Aby teraz kontynuować wzrost, coś musi się zadziać. Coś musi się uformować wokół esencji i to coś nazywane jest osobowością. Esencja musi zostać otoczona przez coś obcego dla niej, nabytego przez życie, co dociera poprzez zmysły. Małe dziecko musi przestać być sobą i stać się czymś innym. Jak już ci mówiłem, centrum magnetyczne zaczyna przechodzić od esencji do osobowości, która uczy się nowych rzeczy, naśladuje nowe rzeczy itd. Utworzenie się osobowości wokół esencji (...) może być nazwane drugim stopniem człowieka. Ale spróbujmy jasno zrozumieć co to znaczy. Przyszły rozwój esencji zależy od ukształtowania osobowości wokół niej. Jeżeli utworzy się bardzo słaba osobowość, wtedy jest niewiele do pomocy w dalszym wzroście esencji, o którym będziemy mówić kiedy dojdziemy do trzeciego stopnia. Na drugim stopniu osobowość zajmuje miejsce i, jak było powiedziane, im bogatsza osobowość, tym lepiej. (...) Utworzenie osobowości jest całkiem wystarczające dla celów w życiu. Człowiek znajduje się w dobrej sytuacji, będąc zdolnym do radzenia sobie w życiu dzięki ukształtowaniu bogatej osobowości. I jeśli jest usatysfakcjonowany we wszystkich celach, to jest to dla niego właściwe. Ale ta praca, to nauczanie, jest o dalszym poziomie człowieka i ten poziom nazwiemy trzecim stopniem.
Musisz zrozumieć, że ta praca nie jest naprawdę o życiu; (...) człowiek może zacząć próbować ją zupełnie niezależnie od tego czy jest znakomitym politykiem, popularnym naukowcem czy szanowanym piekarzem. Ta praca rozpoczyna się od człowieka jako "dobrego gospodarza" - mianowicie od człowieka, który rozwinął osobowość i potrafi radzić sobie w życiu we właściwy sobie sposób, wystarczająco rozsądny. (...) Trzeci stopień jest w całości związany z możliwym dalszym rozwojem esencji i to jest powodem tego, dlaczego występuje tak dużo pozornych paradoksalnych albo co najmniej dziwnych rzeczy mówionych w Ewangelii - takie jak Kazanie na Górze. One wszystkie mają pozwolić esencji rosnąć kosztem osobowości i jest to jedyny sposób, dzięki któremu esencja, która jest zbyt słaba aby sama z siebie rosnąć, mogła kontynuować rozwój. Powiedzmy, że osobowość w kimś jest bardzo mocno rozwinięta. Jest to bogaty człowiek, w sensie Ewangelii. Wie o wszystkim, jest ważną osobą itp. Co jest biednego w nim? To co jest biedne w nim, to jego esencja. To nie jest jeszcze prawdziwy człowiek. To co robi, to nabywa zasługi, albo ze strachu  przed utratą honoru czy reputacji itp, ale nic nie czyni sam z siebie, nie z kochania tego co robi, pomijając nagrodę, autorytet, pozycję, popularność albo jakikolwiek inny zysk w oczach świata. Powiedzmy, że człowiek czuje się jak Syn Marnotrawny - nie je nic poza łuskami. Mam na myśli po prostu to, że może się czuć pustym wewnątrz pomimo całego swojego bogactwa. Ma najlepszy dom albo klejnoty, ma dobrze znane nazwisko, ma w pewnym sensie lepiej niż każdy inny, a jednak czuje się pusty. Teraz osiągnął stan, w którym jego esencja - jego prawdziwa część - może rosnąć i tym samym zastąpić uczucie pustki uczuciem rozumienia. Ale aby wywołać ten dalszy rozwój, musi zacząć poświęcać swoją osobowość i w pewnym sensie iść w kierunku przeciwnym do tego, w którym dotąd dotarł. Innymi słowy, musi w nim nastąpić rodzaj odwrócenia, co jest dobrze naświetlone w przypowieści o Synu Marnotrawnym, i dopóki nie zrozumiemy, że trzeci stopień jest możliwy i prowadzi do rzeczywistego rozwoju człowieka nigdy nie zrozumiemy o czym mówi Ewangelia lub o czym mówi ten system.


Ten fragment jest wyjątkowo trudny, szczególnie dla osób, które nie czytały "Fragmentów" Uspienskiego. Co więcej, u Uspienskiego zależność esencja-osobowość i rozwój człowieka, nie została tak dokładnie przedstawiona, przez co nie można było łatwo tego aspektu połączyć z pozostałą częścią systemu.
To co dla dla mnie jest tu najtrudniejsze lub sprzeczne z tym co przeczytałem u Uspienskiego, to stwierdzenie, że  "ta praca, to nauczanie, jest o dalszym poziomie człowieka" usatysfakcjonowanego w życiu i już nie dotyczy tego życia. Wydawało mi się, że wg Gurdżijewa ta praca jest tylko dla tych, którzy radzą sobie w życiu, ale nie są z niego zadowoleni albo dla tych, którzy chcieliby właśnie lepiej sobie radzić w życiu. Wprawdzie Gurdżijew również rozdziela "drogę" od "życia", co, mówiąc dokładniej, oznacza "życie dla rozwoju wewnętrznego" i "życie codzienne". Tyle że właśnie system Gurdżijewa opiera się na łączeniu tych dwóch elementów. Nicoll w rzeczywistości także je łączy, bo esencja i osobowość muszą współistnieć, aby doszło do dalszego rozwoju. Tyle że mamy tutaj dwa poziomy nowego rozwoju: oparty tylko na osobowości i oparty zarówno na esencji jak i osobowości. Jeżeli więc Nicoll stwierdza, że "ludzie usatysfakcjonowani" muszą iść dalej, to widocznie ma on na myśli usatysfakcjonowanie samej ich osobowości. Można powiedzieć, że bogactwo osobowości zrównuje z poziomem jej satysfakcji. Następnie podaje przykład, że człowiek pomimo tego bogactwa może czuć się pusty (brakuje esencji). Zabrakło Nicollowi zdania, że człowiek usatysfakcjonowany nie musi czuć się spełniony. Tak naprawdę, to nie wiem czy nie jest to po prostu gra słów (satysfakcja / spełnienie), bo jeżeli komuś czegoś brakuje, to trudno powiedzieć, żeby był w pełni zadowolony.
Jak się głębiej zastanowić, to chodzi po prostu o rozmytą granicę pomiędzy esencją a osobowością.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Linia rozwoju kontra linia czasu

Przejdźmy do głównych idei, które zajmują się pytaniem jak człowiek może zmienić swoje bycie. Całość pracy jest o zmianie bycia - tzn. zmianie poziomu bycia, na którym człowiek naturalnie się znajduje - w zwykłym życiu. Pierwsze co należy sobie uświadomić to to, że każdy znajduje się na pewnym poziomie bycia. W tym kontekście musimy wyobrazić sobie pionowy kierunek lub drabinę z góry na dół i mającą wiele szczebli. (...) Ta drabina jest dość odmienna w czasie - od przeszłości, teraźniejszości do przyszłości - którą możemy sobie wyobrazić jako linię poziomą. Aby rozjaśnić co mam na myśli, chciałbym cię zapytać jak wyobrażasz sobie czas (...). Zazwyczaj, mechaniczna  nadzieja, którą ludzie trzymają wiąże się z ideą czasu - że rzeczy przyszłe będą lepsze albo oni sami będą lepsi itp. Ale ta drabina, o której mówimy i która odnosi się do różnych poziomów bycia, nie ma nic wspólnego z czasem w tym sensie. Wyższy poziom bycia leży bezpośrednio ponad nami wszystkimi w tej samej chwili. Nie leży on w przyszłości, lecz w nas samych, teraz. Cała praca nad sobą, która zajmuje się zatrzymywaniem negatywnych emocji, pamiętaniem siebie, nieutożsamianiem się z nieszczęściami i kłopotami, niezważaniem itp. jest związana z pewnym działaniem, które może mieć miejsce wewnątrz nas w tym momencie - jeżeli próbujemy być bardziej świadomi i pamiętamy co próbujemy zrobić w tej pracy. Można powiedzieć, że praca jest o pewnej transformacji w danej chwili poprzez działanie w tej pracy. Na przykład człowiek znajdujący się w głębokiej rozpaczy, jeżeli obserwuje sytuację i stara się pamiętać siebie, albo stara się dostarczyć sobie świadomy szok w danym momencie - taki jak pamiętanie swojego celu - to znaczy, w innych słowach, jeśli stara się "przekształcić siebie", przekształcić swoją mechaniczną reakcję na okoliczności, które otaczają go - może odkryć ku swojemu zdziwieniu, że nagle wszystko się zmieniło, jego nastrój depresji zniknął (...) To przedstawia momentalną zmianę w poziomie bycia. (...)

Nicoll w powyższym fragmencie stwierdza, że zmiana wewnętrzna może odbyć momentalnie poprzez czystą świadomość. Trochę się to kłóci z prawem oktaw, które "działa" w czasie. Zgodnie z tym prawem są pewne chwile, w których mamy szansę uciec z mechanicznego trybu, na przykład własnego nastroju. Jeśli przegapimy te chwile, to wyjście z tego trybu będzie niemożliwe, co najwyżej uda się to poprzez przypadkowy "wstrząs". I tak np. jeżeli dojdzie do głębokiej depresji, to nic człowiekowi nie pomoże. Jedynym ratunkiem jest chemiczny wstrząs - antydepresanty.
Z drugiej jednak strony, powinniśmy raczej zrozumieć przesłanie Autora: ludzie ciągle odkładają zmianę na przyszłe chwile, ponieważ wyobrażają sobie przyszłość jako lepszą od teraźniejszości. Ale zmiana bycia jest niezależna od naszych działań w kolejnych jednostkach czasu (linia rozwoju jest pod kątem 90 stopni w stosunku do linii życia-czasu), a więc nieważne ile poświęcimy czasu np. na medytację - to nas nie zmieni. Ważne jest, ile poświęcimy "siebie" teraz. Jak bardzo potrafimy tu i teraz - natychmiast - poświęcić negatywne nastroje, emocje, samouwielbienie.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Wstęp do Komentarzy Nicolla

Maurice Nicoll był psychiatrą, uczniem Gurdżijewa, potem Uspienskiego oraz znajomym Junga. Napisał kilka książek wymienionych w wikipedii, wśród których najbardziej znaną jest Psychological Commentaries on the Teaching of Gurdjieff and Ouspensky. W Polsce książka jest mało znana i chyba nadal nie przetłumaczona na język polski. Jest bardzo długa, razem z indeksem zajmuje niemal 2000 stron, w sumie podzielona na 6 tomów. Fakt - jest rozwlekła, wiele kwestii się niemal bez przerwy powtarza. Ale to co w przypadku zwykłej książki jest wadą, w jej przypadku staje się zaletą. Bo to nie jest zwykła książka - ani do rozrywki, ani do nauki. Opiera się na idei "szkół powtarzania", o których wspomina Uspienski w [1]. Wszyscy wiemy, że żeby czegoś się nauczyć trzeba to powtarzać. Ale do powtarzania można podejść na dwa sposoby. Najprostszy sposób to taki, że zwyczajnie (mechanicznie) powtarzamy ten sam fragment, aż wejdzie do głowy. Drugi - trudniejszy - polega na tym, że powtarzamy dany fragment w różnych kontekstach, w różnych sytuacjach, a także łącząc go z nowym materiałem. Wszelkie formy obrzędów, jak np. chodzenie do kościoła, przeplatają obydwa sposoby ze sobą; w przypadku chrześcijaństwa w pierwotnej wersji miały właśnie na cel powtarzanie nauk Chrystusa.

Z tego powodu książka Nicolla to prawdziwy skarb dla osób pragnących rozwijać się na 4 drodze poprzez szkołę powtarzania. Komentarze stanowią raczej zbiór myśli dla osób już obeznanych z ideami Gurdżijewa i Uspienskiego. (Przed rozpoczęciem czytania Nicolla rekomendowane jest zapoznanie się z [1]. Choć nie jest to niezbędne, pełen obraz idei uzyskamy po przeczytaniu dodatkowo Opowieści belzebuba dla wnuka Gurdżijewa). Problem z książką Nicolla polega na tym, że nie została ona technicznie i redakcyjnie dostosowana do potrzeb takich osób. Łatwo się pogubić w gąszczu kolejnych akapitów, gdy nie zostały one podzielone na podrozdziały. Blog ten w pewien sposób powinien rekompensować ten ubytek, tłumacząc Nicolla na polski. Ze względu na objętość tematu, każdy wpis będzie prawdopodobnie wielokrotnie edytowany, tak aby zachować treść danej części.
Nie będę tłumaczył dokładnie wszystkiego co napisał Nicoll, ale ogólnie zachowany zostanie porządek w jakim Autor podąża. Wszystko co napisane jest grubą czcionką jest cytowane. Nicoll rozpoczyna od długiego listu do Mr Busha 27 marca 1941 r. Pominę pierwszy akapit.

W pierwszej kolejności co należy zrozumieć jest to, że człowiek na ziemi znajduje się w bardzo dziwnej sytuacji. Kiedy pierwszy raz usłyszałem o tej idei człowieka, bardzo to na mnie wpłynęło. Normalnie, oczywiście, wyobrażamy sobie, że człowiek może rosnąć i rozwijać się w tym co nazwałbym naturalnym normalnym sposobem, po prostu przez edukację, przykład itd. Jednak, jeśli spojrzymy na historię, widzimy, że człowiek wcale się nie rozwinął, a zwłaszcza jeśli spojrzymy na dzień dzisiejszy nie możemy się pochwalić tym, że człowiek osiągnął jakikolwiek realny dalszy etap rozwoju. Spójrzmy przez chwilę na okropności, które ludzkość sama na siebie dziś nakłada. Ale ludzie mają skłonność do wyobrażenia, że czas oznacza postęp i że wszystko staje się coraz lepsze w miarę upływu czasu. I w zasadzie ludzie przyjmują oczywiste sprzeczności jako wyjątkowe. (...) Właściwie, dopóki nie będziemy mieć siły umysłu, aby zobaczyć jakie jest zwyczajne życie na planecie, pozostaniemy w wyobrażeniach lub iluzjach, jeżeli wolisz to słowo. Jak wiesz,  w tym systemie pracy, wśród wielu powiedzeń, które mają wielką głębię znaczenia - mając dużo czasu na jego zrozumienie - jest jedno mówiące, że "poziom bycia człowieka przyciąga jego życie". To powiedzenie dotyczy ludzkości jako całości - to znaczy ogólny poziom ludzkości w stosunku do jego bycia przyciąga formę życia, która tego doświadcza. Bezużytecznym jest myśleć, że wojny, potworności i rewolucje są wyjątkiem. (...) Historia się powtarza, ponieważ człowiek pozostaje na tym samym poziomie bycia - mianowicie przyciąga ciągle te same okoliczności, czuje te same rzeczy, mówi te same rzeczy, ma nadzieję na te same rzeczy, wierzy w te same rzeczy. (...) robi te same rzeczy, żałuje tych samych rzeczy (...). Dopóki nie ma zmiany w poziomie bycia, osobista historia człowieka pozostanie taka sama. Wszystko powtarza w swoim życiu: mówi te same rzeczy, robi te same rzeczy, żałuje tych samych rzeczy. I wszystko to należy do głębokiej idei, że poziom bycia przyciąga jego życie.


Źródło:
[1] P. D. Uspienski, Fragmenty Nieznanego Nauczania, 1949